Głowacica w Polsce
W Polsce głowacica w swoich naturalnych siedliskach już nie występuje. W powojennych granicach kraju żyła tylko w dwóch niewielkich rzekach należących do dorzecza Dunaju (Czarna Orawa z dopływami i potok Czadeczka). Jej liczebność w obu tych rzekach była niewielka i w latach 50-tych zaczęła się zmniejszać. Gdy na skutek wybudowania zapory we Włocławku do górnych dopływów Wisły przestały docierać trocie i łososie (pod koniec lat 60-tych), zdecydowano żeby wprowadzić tam głowacice.
Pierwszą rzeką, do której wpuszczono głowacicę, był Dunajec, a następnie Poprad, San, Soła, Skawa, Raba, Gwda i Bóbr. Stabilnie liczne i samorozradzające się populacje uzyskano w Dunajcu, Popradzie i Sanie. Ocenia się, że w rzekach tych żyje od 1500 do 2000 dorosłych osobników. Idealne warunki dla głowacic to rozciągające się na wysokości między 200 a 600m n.p.m. odcinki dużych, czystych rzek o górskim i podgórskim charakterze. Ryba ta czuje się również dobrze w zbiornikach zaporowych; tu należy wymienić zbiornik Czorsztyński.
Gdzie na głowatkę?
W Polsce mamy praktycznie trzy rzeki warte polecenia pod kątem połowu głowacicy – Dunajec, Poprad i San.
Polecamy naszą kultową rzekę czyli Dunajec. Głowacica występuje tu praktycznie od źródeł czyli połączenia Białego i Czarnego Dunajca w Nowym Targu. Już to pierwsze miejsce na tzw.złączce daje szansę złowienia metrowej ryby – ale tylko na sztuczną muchę. Na odcinku Dunajca od Nowego Targu do Knurowa obowiązuje tylko sztuczna mucha. Poniżej można już spiningować aż do cofki jeziora Czorsztyńskiego. Samo jezioro też daje szansę złowienia głowacicy – zazwyczaj jako przyłów przy łowieniu szczupaków lub z pod lodu. Za jeziorem mamy urokliwy odcinek sromowiecki aż do Czorsztyńskiego Parku Narodowego – świetny na spining i muchę. Dalej można łowić od ujścia potoku Grajcarek w Szczawnicy do ujścia potoku Krośnica w Krościenku (spining i mucha).
Poniżej zaczyna się odcinek specjalny Dunajca – tylko sztuczna mucha, dzienna licencja, no kill i ciągnie się do ujścia Ochotnicy w Tylmanowej. Od tego miejsca ponownie możemy spiningować i aż do ujścia Popradu i Nowego Sącza możemy liczyć na spotkanie głowacicy. Interesować może nas jeszcze krótki odcinek Dunajca (Okręg Tarnów) poniżej zapory w Czchowie do Zakliczyna.
Tam głowacica występuje sporadycznie ale można trafić duży okaz.
Głowacica (hucho hucho)
Głowacica (H. hucho hucho) jest jedną z największych ryb łososiowatych.
Pierwotnie zasiedlała wyłącznie środkowy i górny Dunaj oraz jego dopływy. Na skutek nadmiernych połowów, zabudowy hydrotechnicznej rzek i wylesiania ich zlewni, zajmowany przez nią obszar zmniejszył się aż o 2/3. Na Czerwonej Liście Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody (IUCN) głowacica uznana została za gatunek zagrożony (endeangered), co oznacza, że ryzyko jej wymarcia w naturze jest bardzo duże. Naturalne populacje głowacicy są chronione również przez Dyrektywę Siedliskową UE oraz Konwencje Berneńską.
Głowacice w odróżnieniu od większości ryb łososiowatych, dobrze znoszą wody nieco cieplejsze, w krótkich okresach tolerują nawet temperaturę 22-26 st. C oraz spadek natlenienia do 5 mg/l.
Od rozmiaru ryby zależą miejsca, w których najchętniej bytuje.
Generalnie są to:
jamy poniżej naturalnych wodospadów oraz sztucznych progów z zawirowaniami wody;
spokojne odcinki poniżej naturalnych ostróg na granicy nurtu;
partie tuż poniżej mostu, często przy filarach;
wklęsłe/podmywane łuki rzek;
miejsca poniżej i powyżej ujścia większych dopływów;
krawędzie bocznych zakoli;
partie za naturalnymi przeszkodami; zagłębienia dna;
Zachowanie głowacicy można określić na podstawie panujących warunków atmosferycznych, pory dnia i roku:
podczas podwyższonych stanów wody trzyma się bliżej brzegów;
rano i wieczorem przemieszcza się w płytsze partie;
w dzień i latem przebywa w najgłębszych częściach dna, poniżej szypotów i w pobliżu ujść zimnych dopływów.
Głowacice zalicza się do drapieżników, a ich łupem padają najczęściej inne ryby – w Dunajcu będą to brzanki, kiełbie, klenie, świnki oraz ukleje; rzadziej żaby, pisklęta ptaków wodnych czy drobne ssaki.
Dorosłe głowacice są rybami terytorialnymi, jednak rzadko występują samotnie. Ta sprzeczność jest pozorna. W miejscach, które z jakiś powodów im odpowiadają, można spotkać koło siebie nawet kilka osobników, ale zachowują one między sobą pewien dystans. Niewielkie skupienia, składające się z pary ryb lub samicy i kilku samców, formują się podczas tarła.
Tarło odbywa się najczęściej w połowie kwietnia, gdy woda osiągnie temperaturę 7-8 st. C. Termin ten ma ścisły związek ze spływem wód roztopowych, wędrówka rozpoczyna się 2-3 tygodnie po nim. Wędrówki w górę rzeki, najczęściej do jej mniejszych dopływów, gdzie woda jest z reguły nieco cieplejsza, nie są dalekie. Głowacice pokonują najwyżej 25 km. Płyną głównie nocą. Na tarliskach jako pierwsze pojawiają się osobniki największe i najstarsze, najpierw pojedyncze samce, później pary. Za nimi płyną sztuki coraz mniejsze i młodsze, a na końcu znów pojedyncze samce i samice. Tarło trwa kilka dni. Głębokość wody na tarliskach sięga od 0,3 do 1,2 m., ich dno jest żwirowate. Samiec i samica wspólnie wygrzebują gniazdo, choć samica ma w tym większy udział. Samica składa ikrę do gniazda kilkakrotnie, za każdym razem ją zasypuje i przesuwa się nieco w górę strumienia. W sumie w gnieździe zostaje do 30 tys. ziaren ikry w kolorze pomarańczowym i o średnicy od 3,6 do 6 mm. Młode głowacice wylęgają się pod koniec maja lub na początku czerwca.
Głowacica, ze względu na bardzo wczesne przechodzenie na drapieżny styl życia, rośnie bardzo szybko. W pierwszym roku życia osiąga długość około 0,2 metra, w drugim 0,325, w trzecim 0,42, w czwartym 0,54, by w piątym dojść do 0,62 metra. Wzrost bytującej w Dunajcu głowacicy można uznać za szczególnie szybki, zwłaszcza w porównaniu z żyjącymi na przykład w dorzeczu Dunaju innymi populacjami tej ryby. Jest to spowodowane dużą ilością ryb prądolubnych, będących ulubionym pokarmem głowacic, dużymi rozmiarami rzeki i czystością jej wód.
Trudno ustalić do jakich rozmiarów te ryby mogą dorosnąć. W Dunaju koło miejscowości Tulln w Austrii złowiono w 1873 r. głowacicę, która miała 183 cm długości i ważyła 60 kg. Obecnie tak dużych osobników się już nie spotyka. W europejskich rzekach dożywają one wieku 20 lat i osiągają wagę 25-30kg. Prawdopodobnie możliwości mają większe. Wskazują na to rozmiary tajmienia, który przez niektórych naukowców uważany jest za podgatunek głowacicy. Największy złowiony tajmień miał 210 cm i ważył 105 kg.
Porady dla początkujących
Myśląc o łowieniu głowacicy na spining powinniśmy zacząć od zorganizowania sobie mocnego, solidnego sprzętu. Cały zestaw którym będziemy się posługiwać, od wędziska, kołowrotka, żyłki, krętlika, agrafki, kółka łącznikowego czy kotwicy – powinien być bardzo solidny. Jeśli któreś z tych ogniw zestawu będzie słabe może cię spotkać przy łowieniu przykra niespodzianka.
Podstawowe wędzisko powinno mieć długość od 2,70 do 3,0m.
Przy kupowaniu wędziska zwracaj uwagę na przelotki, wybieraj wędziska o jak największych przelotkach, przy łowieniu w ujemnych temperaturach będziesz miał mniej problemów z obmarzaniem.
Ciężar wyrzutowy od 60 do 100g, akcja typu od medium do fast.
Żyłkę zalecam w średnicach od 0.32 do 0.45mm.
Plecionki ze względu na obmarzanie nie polecam.
Podstawowy problem początkujących wędkarzy polega na doborze przynęty. Czym łowić?
Nie ma idealnej przynęty na głowacicę, można ją praktycznie złowić na wszystko, ale najczęściej używanymi przynętami są woblery 10-18cm, błystki obrotowe i wahadłowe a ostatnio gumy – rippery. Woblery radzę kupować pływające – płytko i głęboko chodzące. Mogą być jedno i wieloczęściowe.
Jeśli chodzi o skuteczność, to osobiście nie stwierdziłem większej różnicy, natomiast wobler dwudzielny łatwiej wbić głowacicy w paszczę. Co ciekawe kolor też nie ma większego znaczenia… Natomiast błystki w zależności od pory roku stosuję w rozmiarach od nr 3 do 5.
Rippery na polskie wody Dunajca, Popradu i Sanu nie powinny być zbyt ciężkie. Bardzo skuteczną gumą jest 10-12cm ripper Storma – suspending lub wolno tonący.
Kiedy łowić?
Najlepsze brania są w miesiącach czerwiec, październik i listopad. Oczywiście w zależności od pogody nawet luty może być dobrym miesiącem. Natomiast najlepsze pory dnia to wczesny ranek oraz załamanie dnia z nocą.
Pamiętać jednak należy, że obowiązuje regulamin mówiący, że na wodach krainy pstrąga i lipienia możemy łowić od godziny przed wschodem słońca do godziny po zachodzie.
Głowacica bytuje w miejscach gdzie ma łatwy dostęp do pożywienia. Przede wszystkim wybiera obszerne, głębokie płanie gdzie gromadzi się w dużych ilościach białoryb.
Zajmuje tam na swoje sypialnie najgłębsze miejsca, lecz bardzo rzadko można ją tam złowić.
Na polowanie wybiera takie miejsca z których może z zaskoczenia pochwycić swą ofiarę. Duże osobniki bardzo rzadko atakują stada uklei czy jelcy, to jest domena mniejszych ryb oraz 7-8 letnich. Głowacica metrowa lub większa wybiera ryby średniej wielkości – klenie, świnki czy brzany. Duże osobniki nie gardzą nawet rybami powyżej 50cm. Bardzo rzadko spotykamy w żołądkach głowacic już złowionych pstrągi i lipienie. Bytują one w innych miejscach i są zbyt szybkie.
Podchodząc do wody pierwsze rzuty wykonuj z dalszej odległości, szczególnie wieczorem ryba podchodzi pod sam brzeg i łatwo ją spłoszyć.
Musisz wiedzieć, że ma wspaniały wzrok i tak jak sandacz poluje nocą.
Staraj się obławiać od wlotów w płań. Rzucaj prostopadle pod drugi brzeg i sprowadzaj przynętę łukiem. Staraj się prowadzić przynętę nierównomiernie. Jeśli widzisz w wodzie jakieś głazy, rafy lub rynny poświęć tym miejscom więcej czasu.
Łowiąc cały czas obserwuj wodę i nasłuchuj. Jeśli zobaczysz uciekające ryby bez wahania obławiaj to miejsce, nie rezygnuj z końcówek płani. Gdy usłyszysz „bulknięcie” – odgłos podobny do wyciąganej z wody szklanki, możesz być pewny, że to też głowatka atakuje ryby z dołu, pod powierzchnią. Jeśli bulknięcia się powtarzają jest to nieomylny znak, że głowacica żeruje i jest wtedy najłatwiejsza do skuszenia na naszego woblera.
Staraj się być mobilny. Obławiaj więcej miejsc. Na stacjonarne łowienie mogą sobie pozwolić tylko miejscowi górale, którzy mieszkają nad wodą. Ty staraj się szukać głodnej ryby.
Uderzenie głowacicy wyczujesz z pewnością, choć jest ono dość miękkie w porównaniu z boleniem czy kleniem. Przed przystąpieniem do łowienia ustaw hamulec kołowrotka tak, żeby ryba nie miała szans na jakikolwiek luz. Pamiętaj, że łowisz grubą żyłką. Oczywiście nie skręcaj hamulca „na maxa”. W razie ucieczki ryby musi oddawać żyłkę. Przycinaj mocno, niektórzy łowcy poprawiają zacięcie. Ryba zacznie mielić i będzie ciągnąć do swojej sypialni. Poczekaj nie dając jej luzu i spokojnie pompując wybieraj żyłkę. Głowacica z pewnością będzie odchodziła jeszcze kilka razy, ale będzie coraz słabsza. Podbierz ją dopiero wtedy gdy nie ruszy się po dotknięciu ręką. Jeśli jesteś w woderach wejdź do wody i chwytem pod skrzela wyciągnij ją na brzeg. Nie jest to wcale trudne. Musisz spełnić jeden warunek – podbieraj rybę dopiero wtedy gdy nie zareaguje na dotknięcie ręką.
Łowienie głowacicy to ciężki kawałek chleba i niewielu jest szczęściarzy którzy już w pierwszym wyjeździe na ryby będą mieli z nią kontakt, ale jeśli chcesz ją złowić musisz jej poświęcić więcej czasu.
Dobra rada
jeśli jesteś nad wodą i zaczyna pruszyć śnieg, nie kończ łowienia, staraj się wytrzymać nad wodą jak najdłużej a być może dane ci będzie złowić miedzianoboką…
Zdzisław Adamczyk
Do pobrania
Poniżej przedstawiamy materiały do pobrania na temat głowacicy. Zapraszamy do lektury.
Opis złowienia głowacicy 108cm Zbyszka Słowińskiego [pdf]
Moja przygoda wg Krzysztofa Goryczko [pdf]
Artykuły
Artykuł – Hucho – Inwazja – Jacek Pawłowski
Wszystko zaczęło się od kilku telefonów do Adriana i Janusza. Potem to już poszło jak po maśle. Jedziemy. Decyzja zapadła. Adrian z kochanego miasta Wrocławia jedzie do mnie, czyli Oświęcimia. Potem do Brzeszcz i już mijamy kolejne miasta leżące nad Sołą. Adrian podziwia Wadowice, Suchą Beskidzką i już jesteśmy w Makowie. Jedziemy na połączenie Skawicy z rzeką Skawą. Mam chwilkę aby podziwiać rójkę i pięknie żerujące Lipienie. Jedziemy dalej, przecinamy Zakopiankę i już tylko moment i jesteśmy w dolinie Dunajca. Mijamy(380m n.p.m Lubień, Mszanę, Szczawę, Kamienicę i jest Zabrzeż.
Kierowcom Zabrzeż kojarzy się przede wszystkim właśnie z tym skrzyżowaniem oraz znajdującym się przy nim dużym zajazdem, parkingiem i stacją benzynową(bardzo dobry żurek po góralsku. )
Rejon Zabrzeży należał najpierw do księcia krakowskiego, potem – w wyniku zapisu wieczystego – przejęła go Kinga, żona Bolesława Wstydliwego. Najstarsza wzmianka o samej wsi datuje się na rok 1312. Warto też pamiętać o innym fakcie: w początkach XVII w., w czasie wojen z Portą Otomańską, osadzono tu jeńców tureckich, mile byli tu też przyjmowani okoliczni zbójnicy.
Dziś Zabrzeż jest ośrodkiem sadownictwa; podobnie jak w sąsiednim Łącku, uprawia się tu przede wszystkim jabłonie i śliwy. Warto zobaczyć stojącą koło szkoły dwukondygnacyjną kapliczkę, która w dawnych wiekach służyła podobno również jako punkt ostrzegawczy – w razie zagrożenia rozpalano wokół niej ogniska.
Mocny skręt w prawo i jedziemy do Tylmanowej gdzie, pod torem kajakowym czeka kol. Adam. Na miejscu krótka rozmowa. Jeszcze chwila i uciekamy. Jedziemy do Szczawnicy. Tu też czeka kol. Zenek właściciel knajpki w w Homolach (747m n.p.m.), b.dobry muszkarz. Uzyskujemy dobre rady i do Krościenka(425m n.p.m.).Tu patrzymy na pięknie żerujące lipienie. Małe zakupy i jazda do Sromowiec Wyżnych (699m n.p.m.) Dzieje tej miejscowości liczącej około 1200 mieszkańców, leżącej nad brzegiem Dunajca, zespalają się z historią zakonu Klarysek ze Starego Sącza, który to już w roku 1327 posiadał te ziemie z nadania królewskiego. W miejscowości obok kościoła na cmentarzu znajdują się groby właścicieli tych ziem hr. Drohojowskich. Od 1924 r. Wybudowane domy harcerskie „Dworek Cisowy”, „Watra” i „Orle Gniazdo” były ośrodkiem szkoleń instruktorek szkoły żeńskiej prowadzonej przez druhnę Olgę Małkowską do czasów II wojny światowej. Obecnie budynki stanowią bazę dla zielonych szkół. Przysiółek Sromowiec Wyżnych – Kąty stanowi początkową przystań flisacka. Stąd rozpoczyna się jedna z największych atrakcji turystycznych regionu Spływ Przełomem Dunajca. Cenną zaletą jest interesujący folklor kultywowany przez okolicznych mieszkańców. Ludność posługuje się gwarą podhalańską z silnymi wpływami słowackimi, węgierskimi oraz rumuńskimi. Piękne stroje regionalne używane są do dnia dzisiejszego głównie z okazji świąt kościelnych. Bliskość przejścia granicznego na Słowację stwarza dodatkowe możliwości zwiedzania Tatr po stronie słowackiej. W pobliżu przejścia granicznego jest wyciąg narciarski. Ze względu na usytuowanie miejscowości w pobliżu zespołu zbiorników wodnych rzeki i lasów istnieją doskonałe warunki do aktywnego wypoczynku Tam czeka kol Góral , właściciel świetnie położonego pensjonatu 100m od Dunajca. Góral przywitał nas jak na mieszkańca tego regionu przystało. Po rozpakowaniu naszych bagaży chwila prawdy-Adam pokazuje kolegom ryby które złowił w ostatnich dniach. Ja składam mój wysłużony kij. Zakręcam jak tylko mogę najmocniej kołowrotek i zostawiając kolegów w dobrym towarzystwie, pomykam przez boisko w kierunku dobrze mi znanym nad brzeg Dunajca vis-a-vis strażnicy Słowackiej. Po drugiej stronie, Słowacy dość mocno tną wodę. Ja patrzę jak rzucają i w jaki sposób prowadzą przynęty. Nagle dobrze mi znany i większej grupie wędkarzy dźwięk ,jest mam i zaczyna się jazda, ryba dość mocno trzyma się nurtu rzeki ,koledzy szczęściarza włączają mocne światło. Ja widzę teraz ich jak na dłoni. Jeden z nich, już przygotowuje podbierak .Ryba nadal jest mocna. Odchodzi dość mocno w moją stronę. Przez chwilę to wydawało mi się, że przepłyneła obok moich nóg. Ja sam stoję jak wryty, i bez słowa obserwuję coraz to ciekawszą walkę ryby. Słowak krzyczy coś do kolegów. Ja mimo że stoję w połowie rzeki, nie słyszę wyraźnie jego słów. Teraz i ja włączyłem moją lampkę na głowie i jeszcze baczniej zaczynam obserwować wodę. Nagle coś bardzo mocno przewaliło się obok mnie. Teraz widzę dość wyraźnie miejsce gdzie ryba jeszcze przed paroma sekundami była. Dość głośno krzyczę do Słowaka że ryba jest duża. On tak jak i ja nie słyszy moich słów wyraźnie, więc pokazuje mu na rękach że ma ogromną rybę. Teraz ryba dość mocno przykleja się do dna. Widać że kolega wie co robi i mimo że widać że jest zmęczony nie daje rybie ani chwili odpocząć. Ja stoję już po piersi w wodzie i wypatruję głowatkę. Wiemy już co zagryzło tą przynętę. Słowacki kolega macha rękoma bym przeszedł do góry na wlot, i tam przypatrywał się całej akcji. Przechodzę do przodu i nadal bacznie patrzę na to zamieszanie. Nagle pojawia się mój dobry kol Krzysztof i razem patrzymy na to co dzieje się w wodzie .Słowacki kolega ma już dość tej zabawy. Mówi do swoich kolegów, wyciągam tą Hlavatkę ,i zaczyna dokręcać hamulec. Teraz ryba idzie dość opornie w jego stronę. Jest już na wyciągnięcie podbieraka. Nagle okrzyk radości i ryba jest na brzegu. Koledzy gratulują i krzyczą z radości.Pewnie słyszą ich na Trzech Koronach. Mierzą rybę. Ma ,jak mówią 113cm. Jest piękna. Widzimy ją w całej okazałości dzięki światłom ze strażnicy i silnym reflektorem. Po całym zamieszaniu związanym z rybą postanawiamy łowić dalej ,Krzysztof idzie do góry pod zaporę .Ja zostaję tu .Krzysiu mówi, że tu już nic nie złapię bo oni narobili takiego zamieszania, że wszystkie Glowy poszły spać. Ja nie daję za wygraną i postanawiam jeszcze tu zostać. Jeden ze Słowaków pyta na co łowię. Ja , że na Widły, ty tu musisz łowić na gumy ,na jakie gumy pytam kolegę sąsiada na 45 gramów, a gdzie mogę tą gumkę kupić, on na to że guma ta jest z(………) i jeśli jestem zainteresowany to on może mi taką dać. Ja postanawiam przyjąć ten podarunek i rzucam w jego stronę woblerem, mam krzyczy Milan( tak ma na imię) zapina na agrawkę gumę, a mojego woblera. Każę mu zostawić w ramach przyjaźni. Po czym oświadcza, że kupi takie woblery. Ja proponuję, że jutro sprzedam mu jak przyjedzie rano na ryby. Postanawiam dalej łowić. Pozostało jeszcze 45 minut łowienia, więc mocno zabieram się do roboty. Po paru rzutach widzę, że coś robię nie tak jak trzeba. Zagaduję jeszcze na odchodne jak mam prowadzić tę gumę. Milan wyjaśnia mi że powinienem łowić jak sandacze. Parę ruchów korbki zostawić przynętę i mocno przykręcić dwa razy i tak przez cały czas aż do skutku. Na efekty tej pracy nie czekam zbyt długo. Po chwili mam mocne branie, lecz ryba spada. Milan jest mocno zaskoczony moim braniem, życzy mi powodzenia i znika w światłach na granicy. Ja nie daję za wygraną i dalej rzucam. Mam ponownie branie. Ryba jak wcześniej spada. Ja zchęcony tymi braniami biorę się do roboty. Słyszę jak na dole coś mocno wali w ryby. Pędzę tam czym prędzej i czekam. Słyszę jak około 15metów od mojego miejsca żerować zaczyna Głowacica, więc nie czekając ani chwili zaczynam orkę. Mija już z 5minut, może 7, nie liczę i nagle coś mocno zatrzymało moją gumę. Ryba jest, krzyczę że jest bo wiem że to ona ,mam,mam, i idzie wolno w Słowacki brzeg .Jest !!! Tylko powoli ,aby nie popełnić żadnego błędu, a będzie moja, zaczynam powoli kręcić rączką kołowrotka. Ryba trzyma się mocno dna. Sam nie wiem jaką taktykę zastosować .Mam mętlik i ogromne szczęście rozgrzewa zmarznięte dłonie. Ryba dość mocno trzyma się swojego miejsca, lecz wydaje mi się że słabnie. Zapominając o wszystkim staram się ją ściągnąć w kierunku płani i tam zapanować nad jej siłą ,którą posiada gdy stoi w nurcie i mocno dotlenia swoje ciało. Postanawiam mocno ściągać ja w dół i nie wiem jak, ale udaje mi się to. Teraz widzę że ta moja ryba to całkiem niezła sztuka. Metr jest na sto procent. Gdzieś nie wiadomo skąd pojawia się Krzysztof i ocenia rybę. Grubo ponad metr. Ja mu na to, że wy górale to macie skłonności do przesady, a on że wędkarze też i pokazuje że ja też tak się zachowuję. Ryba już kilkakrotnie była pod nogami i teraz wiem że mam całkiem ładną sztukę .Krzysztof zaleca abym dokręcił silniej hamulec i jeszcze mocniej pracował kijem. Widzę już moją Hlavatk, że jest już tak blisko. Jeszcze może 5metrów jeszcze 3 metry i nagle moja głowa postanawia odjechać na następne metry. Znów tracę z nią kontakt wzrokowy. Powoli rozpoczynam ponownie wszystko od nowa. Ryba mimo tego że jest już zmęczona nie daje za wygraną. Krzysztof doradza, aby jeszcze mocniej popracować kijem i starać się doprowadzić do stojącej wody i tam rozegrać całą końcową walkę. Ryba nadal jest silna i nie daje za wygraną. Czuję zmęczenie i mdlenie rąk lecz zachęcony przez doping Krzysztofa nie daję rybie odpocząć i zamierzam skończyć tą zabawę. Dokręcam mocno hamulec i jazda, jazda, jazda Jacku, bo zastanie cię nocna spadająca gwiazda. Ryba jest już bardzo blisko, widzę że jest bardzo zmęczona. Krzysztof cieszy się jak małe dziecko które dostało cukierka. Nagle ryba wybiera kolejne metry i znika w nurcie rzeki. Wszystko trzeba zacząć od nowa .Ja postanawiam teraz albo nigdy i zaczynam siłową walkę z moją głowatką. Kręcę ile tylko sił i ryba idzie powoli. Czuję że koniec jest bardzo blisko i mam rację. Widzę już jej wielką masę złota, miedzi. Wygląda jak tęcza. Najpiękniejsza jaką widziałem. Krzysztof łapie rybę do rąk i bardzo delikatnie przenosi na brzeg . Ja szczęśliwy nie mam nawet siły szybko podejść i zobaczyć moją Królową ,kochaną głowatkę, królową Dunajca . Powoli zaczynam się cieszyć. Krzyczę tak głośno, że przyjeżdża patrol straży granicznej i podziwia moją zdobycz. Jeden z nich pyta co z nią zrobię. Ja na to, że jeśli ją zreanimuję to ryba wróci do wody, po czym oni: ty nie mówisz poważnie i odjeżdżają. Mam mętlik, bo ta ryba może nie przeżyć tej walki Ryzykuję i postanawiam podjąć ryzyko. Mierzę rybę i wracam z nią do wody. Ryba daje oznaki siły. Szarpie dość mocno i ma ochotę odpłynąć. Trzymam mocno głowatkę przez cały ten czas rozmawiając z Krzysztofem, nie wiedząc kiedy minęło 20 minut. Postanawiamy ją wypuścić. Puszczam powoli moją królową. Stoi jakby chciała abyśmy jeszcze popatrzyli na jej piękną sylwetkę, miedziano-złoto-srebrną linie i powoli znika w głęboczku. Nam pozostaje teraz powoli zwijać sprzęt i do domu. Teraz odczuwam straszne zmęczenie i piekielny ból rąk. Proponuję jeszcze po tabliczce gorzkiej czekolady i łyku na rozgrzewkę Łąckiego specjału. Po czym idziemy do Górala. W domu nie było końca opowieściom jak ryba walczyła i jak z powrotem wróciła do Dunajca. Przy okazji degustowaliśmy regionalne nalewki i tym podobne trunki rozgrzewające ciało jak i ducha. Rozmowy trwały aż do wczesnych godzin rannych. Jak na mnie przystało ponownie stanąłem nad brzegiem rzeki lecz już w innym miejscu, z tym samym zamiarem złowienia ogromnej Głowacicy…..!
PS Ryba miała 109cm i z tego co wiem długo nie żyła została złowiona przez miejscowego wędkarza 13 dni później. Szkoda, wielka szkoda bo liczyłem że może jeszcze kiedyś się spotkamy oko w oko. Podaję też adres do Górala w Sromowcach Wyżnych. Każdy kto chce miło spędzić czas i porozmawiać o rybach powinien tam przyjechać! ADAM GĄSIENICA Tel.kom 602 111 950, dom 018 262 96 623, www.kwatery.fr.pl Dla Wędkarzy przewidziano zniżkę !
Jacek Pawłowski
Oświęcim